Sylwester Drożdż: Wisłoka to prawdziwy fenomen socjologiczny
SYLWESTER DROŻDŻ: Wisłoka to nasze dobro społeczne, to prawdziwy fenomen socjologiczny.
W tym roku mija dokładnie 18 lat odkąd właściciel firmy PAINPOL, pan Sylwester Drożdż, pojawił się przy klubie, aby nieść pomoc Wisłoce. Daleko od błysków fleszy, z sentymentu do biało-zielonych barw, bezinteresownie. Przez wielu określany mianem cichego bohatera z Parkowej 1. Pragnąc w pewien sposób uczcić 18-stkę popularnego „Sylwka”, zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie krótkiego wywiadu ze sponsorem strategicznym Wisłoki Dębica, który w telegraficznym skrócie wspomina dawne lata i przedstawia swoje pomysły na rozwój klubu w perspektywie kolejnych lat.
📰Redakcja: Na początku rozmowy nie sposób nie zadać oczywistego pytania, czyli dlaczego Sylwester Drożdż zainteresował się losami Wisłoki i skąd pojawił się przy klubie.
🗣️Sylwester Drożdż: Odpowiedź jest bardzo prosta. Urodziłem się i mieszkałem przy ulicy Sobieskiego, jednak po kilku latach moja rodzina przeniosła się do nowego domu, w miejsce narodzin ojca, nieopodal stadionu Wisłoki. Można zatem powiedzieć, że wychowałem się w biało-zielonej dzielnicy, gdzie wypady na mecze Wisłoki były wręcz obowiązkowe i stanowiły nie tylko element widowiska sportowego, ale służyły również do integracyjnych spotkań po szkole czy ciężkim tygodniu pracy. To coś czego brakuje w dzisiejszej rzeczywistości, tym bardziej, kiedy przyszło nam się mierzyć z dodatkowymi problemami, takimi jak Covid-19. Moje przywiązanie do Wisłoki ma podłoże rodzinne, natomiast zaangażowanie w sprawy klubowe pojawiło się wówczas, gdy udało mi się rozkręcić firmę. Był rok 2004, kiedy poproszono mnie o ufundowanie kompletu strojów dla pierwszego zespołu. Oczywiście zgodziłem się i tak to się wszystko zaczęło. Paradoksem jest fakt, że całą akcję zainicjował Bogdan Saletnik – ówczesny zawodnik KS Wisłoka. Co ciekawe, klub zakupił wtedy czarne oraz czerwone stroje z napisem Tico. O ile mnie pamięć nie myli, w czarnych debiutowaliśmy podczas pojedynku z Rzemieślnikiem w Pilźnie. Graliśmy w IV lidze, ale ambicje w drużynie były duże i każdy liczył na szybki awans Wisłoki o szczebel wyżej. W pierwszym sezonie się to jeszcze nie udało, ale rok później świętowaliśmy promocję do III ligi. Wisłoka miała fajną pakę z kilkoma naprawdę utalentowanymi zawodnikami. To był czas, kiedy poznałem bliżej Mirosława Kalitę – obecnego asystenta selekcjonera reprezentacji Polski. Atmosfera i ludzie, których tutaj zastałem zainspirowały mnie do tego, by zostać sponsorem i w miarę swoich możliwości wspierać rozwój klubu.
📰Redakcja: Jakie są pana najlepsze wspomnienia z Wisłoki, wydarzenia, która zapadły najbardziej w pamięci oraz ludzie, których darzy pan szacunkiem.
🗣️Sylwester Drożdż: Może zacznijmy od wydarzeń, bo nie ma co ukrywać, że najbardziej zapamiętanym przeze mnie momentem w ostatnim latach była końcówka szalonego sezonu 2012/2013 w dębickiej okręgówce. Na finiszu Wisłoka walczyła o awans z Igloopolem. Nasi musieli za wszelką cenę wygrać w Ropczycach z Błękitnymi, a Igloopolowi wystarczał remis u siebie z Pogórzem Wielopole Skrzyńskie. Chyba tylko najbardziej stuknięty optymista mógł sądzić, że uda się tutaj jeszcze coś wskórać. Niestety sprawy osobiste uziemiły mnie w Dębicy i nie pojechałem do Ropczyc, ale znajomy informował na bieżąco o przebiegu zdarzeń. Do przerwy Igloopol przegrywał sensacyjnie 0:1, lecz i Wisłoka musiała odrabiać straty z Błękitnymi (1:3). Pamiętam do dzisiaj telefon po zakończonym meczu: – Sylwek, jeśli cuda się zdarzają, to taki właśnie miał miejsce w Ropczycach. Wygraliśmy, a Igloopol przegrał. Jesteśmy w IV lidze”. Początkowo nie dowierzałem, ale usłyszałem w słuchawce niezwykłą radość świętujących kibiców, a za niespełna godzinę cały dębicki rynek śpiewał „Awans jest nasz”. Notabene w tym meczu hat-trickiem popisał się obecny szkoleniowiec Wisłoki, Dariusz Kantor. Z tego wydarzenia mogę przytoczyć jeszcze jedną anegdotkę. Niedługo po zwycięstwie zgłosił się do mnie pewien policjant i podpytywał po cywilnemu jak to się stało – czy nie mam z tym nic wspólnego. Chciał zasugerować, że skoro jestem sponsorem, to może wdałem się w jakąś nieczystą gierkę. Jak sami wiecie, w tej sytuacji jeden wynik niczego nie zmieniał, więc odpowiedziałem mu z uśmiechem na twarzy: Czyli co – przekupiłem Igloopol, aby odpuścił awans? I temat został ucięty. Na tym polega po prostu piękno futbolu. To dzień, którego nie da się ot tak zapomnieć.
Drugim wydarzeniem, które utkwiło mi w sercu była feta na 100-lecie klubu zorganizowana przez pana Janusza Urbanika. Jak na tamte czasy, rewelacja! Mecz z gwiazdami Orange Ekstraklasy (koszulkę Piotra Świerczewskiego mam do dziś), topowe zespoły muzyczne: T-Love czy Kasia Cerekwicka, prowadzący Mateusz Borek, zabawiający publikę Marcin Daniec czy spektakularne pokazy kaskaderskie. Co najmniej połowa Dębicy bawiła się tego dnia jak na najlepszym pikniku, a to co przygotowali organizatorzy naprawdę robiło ogromne wrażenie na kibicach. Jednym słowem, 100-lecie godne Wisłoki! Mam cichą nadzieję, że uda nam się w przyszłości zorganizować jeszcze imprezę tego pokroju.
📰Redakcja: To może teraz przejdźmy do biało-zielonych postaci – tych, z którymi udało się zaprzyjaźnić, jak również tych, którzy czarowali na boisku.
🗣️Sylwester Drożdż: Tak jak już wcześniej wspomniałem, cenię sobie znajomość z Mirkiem Kalitą, który był zarówno bardzo dobrym piłkarzem jak i trenerem w Wisłoce. Takich ludzi określa się mianem „człowieka orkiestry”. Z jego pokolenia należałoby wspomnieć również świetnego strzelca Krzyśka Podlaska oraz nieustępliwego pomocnika Darka Łocha i pewnie wielu innych. Wisłoka to nie tylko piłkarze, ale też ludzie, którzy tworzą ten klub, w tym przede wszystkim kierownik klubu Jan Skowroński, kierownik zespołu Boguś Pater, ikony pokroju pana Jana Kasowicza oraz młody, prężnie działający zarząd. Pytacie o tych czarujących na boisku. Poza wyżej wymienionymi mam taką swoją listę talentów – osób, które mogły osiągnąć w piłce znacznie więcej, lecz z różnych względów, a najczęściej przez kontuzje zahamowali swój progres. Bliżej moich czasów wskazałbym Krzysztofa Benedyka i Bogdana Pieniążka – obaj mieli papiery na duże granie. Zaryzykowałbym nawet, że „Pinio” mógł zdobyć coś więcej jak występy w Ekstraklasie. Na pewno diamencikiem w Wisłoce był Łukasz Kobos, później wypłynął Darek Kantor, choć jemu nie za bardzo chciało się trenować (śmiech), więc dlatego teraz pewnie trenuje innych. Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę plagę kontuzji u naszych piłkarzy czy paskudną chorobę, która dopadła Waldka Piątka, będącego u progu dużej kariery – myślę, iż również tej reprezentacyjnej, do czego zabrakło przecież bardzo niewiele. Ogólnie przez Wisłokę przewinęło się sporo dobrej jakości zawodników, ale czym byłby klub bez kibiców. Zwłaszcza tych najwierniejszych. Od zawsze miałem z nimi znakomity kontakt i tak zostało po dziś dzień.
📰Redakcja: Musimy przyznać, że pomysł na wywiad zrodził się ponad pół roku temu, przy okazji rozgrywania „Turnieju Kazika”. Wiele osób pisało do nas zapytaniem, kim jest tajemnicza postać, której dedykowane są zawody sportowe dla młodzieży. Z racji tego, że przed nami 9. edycja turnieju pod patronatem firmy PAINPOL, chcielibyśmy dowiedzieć się u źródła czegoś więcej o tym wydarzeniu.
🗣️Sylwester Drożdż: Tytułowy Kazik to mój śp. tata. Osoba, która po raz pierwszy zaprowadziła mnie na Wisłokę. Od małego trenował zapasy, będąc mocno związany z tym klubem. Walczył w kilku kategoriach wagowych, a do swoich sukcesów mógł zaliczyć występy w I lidze zapaśniczej. Pamiętam doskonale mecze i turnieje z udziałem Wisłoki. „Biało-zieloni” byli bardzo mocni, niewiele drużyn mogło się z nimi mierzyć. W zasadzie brak medalu czy zwycięstwa w jakiejkolwiek kategorii był od razu sensacją. Tata przebywał na Parkowej godzinami, nawet po zakończonych treningach. Zaprzyjaźnił się z wieloma ludźmi Wisłoki, przez co po jakimś czasie i jego nazywano przyjacielem klubu. „Turniej Kazika” to wspomnienie po tacie, a zarazem symbol zmieniających się pokoleń na Parkowej. Jako patron zawodów, tym małym gestem chciałem zrobić coś dobrego dla młodych adeptów piłki nożnej. Co roku staramy się, aby na liście startowej nie zabrakło uznanych marek, w tym przede wszystkim Akademii Górnika Zabrze. Mam nadzieję, że podczas 9. edycji dorzucimy jeszcze kilka niespodzianek, które uatrakcyjnią rywalizację.
📰Redakcja: Skoro jesteśmy przy młodzieży, to czego brakuje aktualnie w biało-zielonym szkoleniu, że od jakiegoś czasu Wisłoka nie jest w stanie wychować zawodnika na poziom centralny?
🗣️Sylwester Drożdż: Od dłuższego czasu przedstawiam swój pogląd na temat szkolenia, ale zanim przejdę do jego omówienia, słów kilka o Akademii Wisłoki. Przed laty w szkółce trenowało blisko pół tysiąca dzieci, a trenerzy mieli kolorowy zawrót głowy z ogarnięciem wszystkich roczników. Z biegiem czasu trend się zmieniał, natomiast gwoździem do trumny były kłopoty finansowe klubu, jakie wystąpiły niedługo po wspomnianym wcześniej 100-leciu. Z miesiąca na miesiąc sytuacja robiła się coraz gorsza, na czym mocno ucierpiały sekcje juniorskie. Próby odbudowy szkółki podjęto w 2013 roku. Wówczas powołano Autonomiczną Szkółkę Piłkarską, której pomysłodawcą był Waldemar Piątek, a kontynuatorem Norbert Smaś. Na początku wszystko szło w dobrym kierunku, ale po odejściu Waldka i coraz mniejszej liczby ludzi do pomocy projekt upadał. W 2019 roku grupy młodzieżowe wróciły pod Wisłokę. Aktualnie wszystkie dębickie szkółki borykają się z problemami kadrowymi, szczególnie na samej górze drabinki szkoleniowej. Według mnie istnieje jedno sensowne rozwiązanie, które mogłoby poprawić sytuację i doprowadzić do tego, aby młodzi po przebyciu całego cyklu zasilali składy dębickich i nie tylko drużyn, walczących na wyższym poziomie. Moja recepta na obecny stan rzeczy to szkolenie centralne, czyli utworzenie jednego konkretnego SMS-u Dębica, który swoim zasięgiem obejmowałby również cały powiat. Konkurencja jest potrzebna, lecz przy aż takim rozwarstwieniu ciężko o sukces. SMS Dębica, z radą trenerów, rzetelnie analizującą postępy wychowanków i decydującą kto wzmacnia zespół seniorów, grający na szczeblu centralnym, a kto ma szansę wypłynąć na szerokie wody. Uważam, że taki projekt mógłby przynieść o wiele więcej dębickiej piłce, niż ma to miejsce obecnie.
📰Redakcja: Inwestycje, które pana zdaniem są potrzebne na Parkowej, aby klub mógł funkcjonować w pełni profesjonalnie.
🗣️Sylwester Drożdż: Od dłuższego czasu możemy usłyszeć o potrzebie budowy nowej trybuny. Na pewno muszę się tutaj zgodzić, choć i w tym aspekcie mam swoje wyobrażenia. Zawsze patrzę również przez pryzmat miasta, bo liczy się przede wszystkim dobro mieszkańców. W Dębicy nie ma hali widowiskowo-sportowej z prawdziwego zdarzenia. Czemu zatem nie pomyśleć o tym, by postawić takową na Parkowej i połączyć ją z trybuną? Byłby z jednej strony to kolejny krok do rozbudowy zaplecza sportowego w tej części miasta, a z drugiej zyskałoby ono obiekt, z którego korzystałyby tysiące mieszkańców. Oprócz piłki nożnej w Dębicy istnieją jeszcze sekcje siatkówki czy odradzające się zapasy, stanowiące znakomitą bazą do popularnego w naszych czasach MMA. Nie zapominajmy, że fakt posiadania pięknej hali wiąże się z otwarciem na inne dziedziny życia – rozrywkę, kulturę, sztukę. Dzięki takiemu atutowi moglibyśmy organizować w Dębicy świetne koncerty, ściągać do naszego miasta gwiazdy muzyki, jak miało to miejsce jeszcze kilkanaście lat temu. Kilkanaście lat temu…jak to brzmi. Naszym fantastycznym produktem wystawowym są opery tworzone przez pana Pawła Adamka – czy nie zasługują na to, aby jeszcze mocniej je wyeksponować? Masa eventów biznesowych, wydarzeń naukowych, różnego rodzaju wystaw, bankietów – do tego potrzebna są odpowiednie warunki.
Poza przedstawionym przeze mnie dwupakiem, czyli halą połączoną trybuną, Wisłoka potrzebuje boisk trawiastych, gdzie mogliby trenować nasi piłkarze oraz młodzież z akademii. Nie będę odkrywcą, kiedy powiem, że należałoby uporządkować sprawę Euroboiska i tutaj poszukać szansy o poszerzenie bazy. Jak sami widzicie, ta sztuczna nawierzchnia sama prosi się o rewitalizację, a co za tym idzie, to dobry moment, aby pomyśleć o przekręceniu boiska i utworzeniu obok niego pełnowymiarowej płyty naturalnej. Przydałby się też mały hotelik czy internat. Mając rozwiniętą i niezbędną do funkcjonowania infrastrukturę sportową można dopiero wtedy zastawiać się nad organizacją kompleksowego szkolenia.
📰Redakcja: Jakie są pana marzenia związane z Wisłoką?
🗣️Sylwester Drożdż: Wisłoka to coś więcej niż klub. To nieodzowna część Miasta Dębica – jego chluba, historia i tradycja. O ten klub należy dbać z niezwykłą starannością. Wisłoka na przestrzeni dziesiątek lat wychowała wielu wybitnych reprezentantów Polski czy medalistów olimpijskich. Ukształtowała charaktery sportowców, niektórym dała dosłownie drugie życie, pokazując, że można obrać zupełnie inną ścieżkę rozwoju. Zapożyczając słowa z pamiętnego monologu Włodzimierza Szaranowicza – Wisłoka to w końcu fenomen socjologiczny – instytucja, skupiająca wokół siebie liczne grono niesamowitych kibiców i oddanych jej ludzi.
Moim największym marzeniem jest wyprowadzenie Wisłoki na wyższy poziom i przywrócenie jej dawnego blasku. Chciałbym, aby klub posiadał mocne szkolenia, a seniorzy grali co najmniej w 2. lidze, czyli na poziomie centralnym. Pragnąłbym pełnej reaktywacji lig zapaśniczych i tego, by Wisłoka znów mogła brylować w tej dyscyplinie sportowej, zasypując pomieszczenia pod nową trybuną tysiącami medali. Przed kilkoma laty mieliśmy seniorki w piłce siatkowej – czemu nie pójść dalej w tym kierunku. Kibice mieliby okazję poczuć prawdziwy sportowy weekend, dopingując wszystkie biało-zielone sekcje.
Na pewno marzy mi się sytuacja, w której więcej lokalnych firm poczuwałoby się do niesienia pomocy dla klubu. W tych czasach bez sponsorów-pasjonatów ciężko budować cokolwiek w sporcie. W moim odczuciu, Wisłoce należy się absolutny szacunek. To ‘’Stara Dama’’ z tak bogatą historią. Powstała podczas niewoli, żeby dać ludziom poczucie wolności, przetrwała dwie wojny światowe, a także trudne czasy „komuny”. Przetrwała wtedy, przetrwa i kolejne dziesięciolecia. Z moją i Waszą pomocą. Bądźcie z Wisłoką na dobre i na złe. Wspierajcie ją na każdym kroku!
Pozdrawiam serdecznie wszystkich wiernych sympatyków naszego klubu i szczerze zachęcam do współpracy oraz wspierania. Do zobaczenia w Socios Club BiancoVerde!
*Na zdjęciu Sylwester Drożdż (po lewej) w towarzystwie kierownika Bogusława Patera podczas „Turnieju Kazika”.