III liga: Wisłoka Dębica – ŁKS Łagów 0:0
𝐌𝐄𝐂𝐙 𝐍𝐈𝐄𝐖𝐘𝐊𝐎𝐑𝐙𝐘𝐒𝐓𝐀𝐍𝐘𝐂𝐇 𝐒𝐙𝐀𝐍𝐒 𝐈 𝐌𝐑Ó𝐙𝐄𝐊 𝐒𝐇𝐎𝐖 𝐍𝐀 𝐏𝐀𝐑𝐊 𝐀𝐑𝐄𝐍𝐀.
W sobotę piłkarze Wisłoki Dębica zremisowali bezbramkowo z ŁKS-em Łagów w meczu 25. kolejki III ligi. Oba zespoły miały dwustuprocentowe okazje do strzelenia gola, jednak tego dnia piłka wybitnie nie chciała wpaść do żadnej z siatek.
Przed rozpoczęciem zawodów działacze Wisłoki, na czele z Kacprem Bieszczadem, uhonorowali zawodników, którzy rozegrali ponad 100 meczów w biało-zielonych barwach. Są nimi Damian Łanucha i Hubert Król – obaj panowie zanotowali już po 106 spotkań w dębickim klubie. Gościem specjalnym podczas wręczania pamiątkowych koszulek był oczywiście Paweł Remut, który co prawda pożegnał się z Wisłoką, ale na zawsze pozostaje w sercach kibiców z Parkowej 1. Popularny „Łysy” rozegrał dla naszego klubu 114 meczów. Po krótkiej ceremonii mogliśmy przejść do dania głównego, czyli meczu Wisłoki z ŁKS-em Łagów.
Podopieczni Dariusza Kantora po raz pierwszy w rundzie wiosennej zagrali na Park Arena. Trzeba od razu zaznaczyć, iż murawa na naszym obiekcie nie przeszła jeszcze specjalnych zabiegów pielęgnacyjnych, jak w przypadku większości klubów III ligi, a system nawadniający będzie montowany dopiero w niedalekiej przyszłości. Co to oznacza? Ano to, że na Parkowej można na razie pomarzyć o szybszym graniu w piłkę, czyli takim stylu jaki preferują i dobrze się w nim czują „Biało-zieloni”. Mamy nadzieję, że już w tym tygodniu ruszą prace nad poprawą stanu murawy, przez co stanie się ona o wiele wydatniejsza niż obecnie.
Wisłoka przystąpiła do meczu w mocno odmienionym składzie, względem tego co widzieliśmy w Kraśniku. Roszada w bramce, na lewej stronie obrony, a także skrzydle czy ataku. Do tego powrót Damiana Łanuchy na pozycję playmakera. Sztab szkoleniowy próbował zareagować na nieudaną potyczkę na Lubelszczyźnie i dać szansę na wykazanie się innym zawodnikom. „Biało-zieloni” mogli rozpocząć zawody od mocnego uderzenia, gdyż już w 6. minucie po szybkim przejęciu piłki i spontanicznej kombinacji Sebastiana Pawlaka z Dariuszem Kamińskim, ten drugi był bliski strzelenia gola. Ostatecznie jego uderzenie zostało wybronione przez golkipera z Łagowa. Później oba kluby zaczęły uprawiać kunktatorstwo i bardzo ostrożnie szukać słabych punktów. Goście bazowali na dalekim wykopach i automatycznym szukaniu Amarildo Leirosy Juniora. Brazylijczyk dał się we znaki Wisłoce na jesieni, kiedy zdobył dla ekipy ze świętokrzyskiego dwa gole. Tym razem trenerzy przygotowali specjalną taktykę, aby zneutralizować walory rosłego i dobrze zbudowanego napastnika. Kapitalnie w roli czyściciela sprawdził się Dominik Cabała, który tego dnia rozgrywał chyba swoje najlepsze zawody w barwach Wisłoki. Po profesorsku wygrywał pojedynki powietrzne, świetnie się zastawiał, bezbłędnie wyprowadzał piłkę i markował podania. Takiego „Cabiego” chcielibyśmy widzieć w każdej kolejce. W 17. minucie swoją obecność na placu gry zaznaczył Kamil Rębisz, który zszedł do środka w dryblingu i oddał soczysty strzał, po którym piłka minęła o metr słupek bramki strzeżonej przez Michalskiego. Kilka chwil później po raz pierwszy odnotowaliśmy zagrożenie ze strony rywali. Amarlido dostał piłkę w boczny sektor i wykorzystując swoje warunki fizyczne przepchnął Mateusza Prokopa, podając wzdłuż linii piątego metra. Tam z bliskiej odległości uderzał Adam Imiela, lecz fenomenalną interwencją na refleks popisał się Konrad Mrózek. Kiedy sparowaną do boku futbolówkę starał się dobić Maciej Kolasa, młody golkiper Wisłoki szybko się pozbierał, broniąc drugi strzał w przeciągu kilku sekund. Nie mamy wątpliwości, że była to parada kolejki, rundy, a może nawet sezonu. Gospodarze mieli sporo szczęścia, a Łagów zmarnował dwustuprocentową sytuację. Do przerwy nie oglądaliśmy już wielu ciekawych akcji.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy był kalką tego co widzieliśmy na początku meczu. Dopiero w 65. minucie zrobiło się ciekawiej, a raczej nerwowo pod bramką Konrada Mrózka. Łagów wyprowadził składną akcję, w której wypuszczony w uliczkę prostopadłym podaniem Szałas stanął oko w oko z Mrózkiem. Bramkarz Wisłoki jak natchniony musnął delikatnie piłkę, która zmieniła tor lotu i umożliwiła Hubertowi Królowi zażegnanie niebezpieczeństwa. Po dokonaniu kilku zmian, „Biało-zieloni” przeszli do ofensywy – można powiedzieć, że od tego momentu zamknęli gości w hokejowym zamku. Na 20 minut przed końcem spotkania przebudził się Damian Łanucha. Kapitan Wisłoki oddał dwa niezwykle groźne strzały na bramkę Michalskiego. Najpierw uderzył pięknie z rzutu wolnego, po czym piłka odbiła się od słupka i spadła pod nogi nabiegającego Dawida Sojdy. Pomocnik „Biało-zielonych” miał przed sobą pustą bramkę, lecz źle dostawił stopę, po czym futbolówka poszybowała ponad poprzeczką. To była dwustuprocentowa okazja do zdobycia gola…Niedługo później „Łanek” za namową trenerów huknął z dystansu i tylko świetna parada golkipera ŁKS-u uratowała jego zespół przed utratą bramki. W końcówce Wisłoka próbowała, kombinowała, wymieniała wiele podań, ale nie potrafiła już przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę. Z przebiegu całych zawodów należy jednak uszanować ten punkt, gdyż oba zespoły miały po dwie wyborne okazje do strzelenia gola.
Dla Dariusza Kantora remis oznaczał uzbieranie równych 200 punktów w 110 meczach, w których samodzielnie prowadził Wisłokę w rozgrywkach ligowych. Daje to średnią 1.82 pkt/mecz co jest najlepszym wynikiem spośród trenerów prowadzących „Biało-zielonych” w ostatnich latach (poziom 3-4 liga). Jak wyliczył nasz statystyk, drugi na liście trenerów Mirosław Kalita uzyskał średnią 1.75 (369 pkt w 211 meczach).
Wyniki Dariusza Kantora jako trenera w Wisłoce Dębica:
🆗IV liga 2017/2018: 15-11-6
🆗IV liga 2018/2019: 23-10-1
🆗III liga 2019/2020: 7-6-6
🆗III liga 2020/2021: 10-8-7
🆗Razem: 55-35-20
👉110 meczów – 200 pkt
/średnia 1.82 pkt/